Bieszczady
Bieszczady to połączenie dwóch zupełnie różnych światów. Połączenie idealne, gdzie jeden element uzupełnia się z drugim. Światy te przenikają się nawzajem tworząc raj dla turysty. Tu nawet wymagający turysta znajdzie coś dla siebie. Świat jezior i świat lasów. Świat żeglarza i wędrowca, wędkarza i przyrodnika, domów wczasowych i pensjonatów, lecz przede wszystkim gór i połonin…
O Jeziorze Solińskim pisałam wcześniej TU, dziś pokażę Wam Bieszczady. O Bieszczadach mówi się, że są dzikie, że są krainą wilków, niedźwiedzi brunatnych i rysi. Nie udało nam się zobaczyć żadnego z tych pięknych drapieżników i może i lepiej 😉 Do spotkań z tymi zwierzętami dochodzi bardzo rzadko, ale z pewnością jest to wielkie przeżycie i nie jestem pewna, czy chciałabym doświadczyć tego na własnej skórze… Za to widzieliśmy żubry. Tak, tak żubry we własnej osobie, ale o tym za moment.
Bieszczady głównie zwiedziliśmy autem. Najpierw postanowiliśmy przejechać się Wielką Pętlą Bieszczadzką, ale ponieważ po drodze ciągle się zatrzymywaliśmy podzieliliśmy sobie wycieczkę na dwie części. Najpierw przemierzyliśmy odcinek od Soliny przez Hoczew, Baligród, Cisna do Wietliny. Po drodze zatrzymywaliśmy się co chwilę podziwiać górskie potoki, o których pisałam TU. Kawałek za Wietliną w kierunku Brzegi Górne znajduję się Przełęcz Wyżna i jeden z najpopularniejszych szlaków w Bieszczadach na szczyt Połoniny Wietlińskiej. Zatrzymaliśmy się więc na zajeździe „U Górala” i zupełnie spontanicznie zdecydowaliśmy się zdobyć szczyt i odwiedzić Schroniska Chatkę Puchatka, którą widać na zdjęciu poniżej.
Szybka decyzja, co bierzemy ze sobą i w drogę. Początkowo Sebastian oponował i nie chciał iść. Wszystko dlatego, że przerwaliśmy mu drzemkę. Jednak już po chwili sam nadawał nam tempo, z którym ledwo dawaliśmy sobie radę. Łucja oczywiście chciała iść sama i długo jej na to pozwalaliśmy, jednak później szlak zrobił się mokry i śliski. Za to synek wszedł i zszedł zupełnie sam, oczywiście ciągle asekurowany lub trzymany za rękę.
Wrażenia na górze były ogromne, zarówno dla nas, jak i dla dzieci. Widoki przepiękne, zapierające dech w piersiach, a przede wszystkim skłaniające do refleksji… Jacy jesteśmy mali w obliczy natury… Chatka Puchatka okazała się być oblegana w tym czasie, zjedliśmy więc prowiant zabrany ze sobą i ruszyliśmy w drogę powrotną. Sebastian wszystkim mijającym nas turystą dopingował, chwaląc się, że on sam wszedł, że jeszcze kawałek… Duma go rozpierała i nas też 🙂
Zmęczeni, wyczerpani, ale szczęśliwi ze wspólnego osiągnięcia odpoczęliśmy na parkingu podziwiając panoramę. Najbardziej zmęczony był Tomek, ale w końcu on niósł Łucję od pewnego momentu, a także zniósł ją na dół. Po odpoczynku udaliśmy się w drogę powrotną do Soliny. Dzieci zasnęły w kilka minut…
Kolejną atrakcją, którą zafundowaliśmy dzieciom była wycieczka do zagrody pokazowej żubrów, która znajduje się około 2 km przed miejscowością Muczne. Tym razem ruszyliśmy zmierzyć się z Wielką Pętlą Bieszczadzką ruszając w drugim kierunku. Z Soliny udaliśmy się do Ustrzyk Dolnych, następnie przejeżdżaliśmy przez Czarną oraz Lutowiska, gdzie znajduje się piękny punkt widowiskowy. Po drodze zatrzymywaliśmy się kilka razy: popodziwiać owce, w Lutowiskach na tarasie widowiskowym, szukaliśmy też wodospad na Wołosatym.
W końcu dotarliśmy do zagrody żubrów. Zagroda zajmuję powierzchnię leśną około 7 ha i naprawdę jest gdzie spacerować. Tylko te żubry… Aparat w dłoń plecaki na plecy, prowiant, coś do picia i w drogę. Pierwszy punkt obserwacyjny i nic. Drugi punkt obserwacyjny i też nic. Postanowiliśmy iść dalej, a tam zamiast żubrów – żaby! Zrezygnowani wróciliśmy do samochodu. Jednak po drugiej stronie drogi znajdowała się ścieżka przyrodnicza, tzw. Krutyjówka. Postanowiliśmy zwiedzić okolice. Nie zawiedliśmy się. Ścieżka bardzo ciekawa, biegła wzdłuż potoku Muczny, który uroczył nas obfitością kaskad. Wróciliśmy do auta, jednak postanowiliśmy dać żubrom jeszcze jedną szansę i co się okazało? Otóż jeden osobnik uraczył nas swoją obecnością 😉
Zdecydowanie w Bieszczady wrócimy. W tym roku niewiele udało nam się zwiedzić. Dzieci są jeszcze małe i piesze wędrówki są dla nich męczące. Jednak wszyscy byliśmy i nadal jesteśmy Bieszczadami zauroczeni. Ta cisza, spokój i bliskość natury jest bezcenna. Nie ma tu dużych fabryk, powietrze ma inny smak i zapach. Trudno jest to opisać. Sprawdźcie sami – wybierzcie się w Bieszczady!