Rzeczywistość mamy,  Strona Główna,  Wokół zdrowia

Chcesz by dziecko Ci ufało? Nie okłamuj go!

Prawda? Mów ją dziecku zawsze, nie okłamuj nigdy – chciałoby się tak napisać. Jestem temu bardzo bliska, choć niekiedy trzeba trochę nagiąć rzeczywistość, by nie zranić wrażliwego serduszka. Mimo kilku wyjątków, zawsze staram się dziecku mówić prawdę. Dlaczego?

Nie okłamuj dziecka, jeśli zależy Ci na jego zaufaniu!

Prawda bywa czasem bolesna, czasem może dziecko przestraszyć czy zniechęcić, jednakże warto ją mówić. Kłamstwo czy niespełnione obietnice utwierdzają dzieci  w przekonaniu, że nie warto wierzyć dorosłym. Mało tego dzieci szybko też zaczynają nas oszukiwać i kłamać, bo skoro mama czy tata może, to ja też. To droga donikąd. Często niosąca konsekwencje na długie lata. Przytoczę dziś kilka przykładów, dlaczego nie warto kłamać dziecka i mam nadzieję, że Was przekonam do mówienia prawdy.

Czy będzie bolało?

Niestety mamy taką, a nie inną sytuację ze zdrowiem w naszej rodzinie, że często odwiedzamy lekarzy i laboratorium, a niekiedy szpital. Od najmłodszych lat nie oszukiwałam dzieci, że zastrzyki czy szczepienia nie bolą. Zawsze tłumaczyłam dlaczego boli, jak boli i dlaczego to badanie czy zabieg jest tak istotny. Nigdy nie mieliśmy sytuacji płaczu, a tym bardziej wyrywania się dzieci w trakcie pobierania krwi czy w przypadku szczepienia u już rozumujących dzieci. Wiadomo niemowlakowi czy roczniakowi niewiele można wytłumaczyć, ale już dwulatek rozumie bardzo dużo. Nigdy też nie mówiłam dziecku, że to będzie jak ugryzienie komara czy cokolwiek innego odbiegające od prawdy. Zawsze dokładnie przygotowuje dziecko do tego, co ma się wydarzyć. Jeśli mamy zaplanowane badanie krwi, już kilka dni wcześniej informuję dziecko, że będziemy musieli iść na pobranie krwi. W zależności od ilości badań, opowiadam czy będzie to ukłucie paluszka czy też pani będzie pobierała z żyły. Mówię otwarcie: to będzie bolało, ale też informuję dziecko, że jeśli nie będzie ruszało rączką, to z pewnością pani uda się za pierwszym razem. Jeśli wiem, że pobranie będzie z żyły, przed wyjściem z domu smarujemy kremem Emla (wystarczy udać się wcześniej po receptę do lekarza rodzinnego, który też poinstruuje nas jak się do tego zabrać), o ile nie ma ku temu przeciwwskazań (najlepiej zapytać lekarza lub panie w laboratorium). Moja córeczka jest już tak w tym temacie wprawiona, że nawet jak jest możliwość ukłucia w palec, woli z żyły. Ostatnio nawet się kłóciła z panią laborantką, że chce z żyły. Powód? ,,Bo jest szybciej”. Świadoma bólu, idzie na pobranie bez żadnych sprzeciwów. Często zagaduje panie, wypytuje o wszystko i śmiało wyciąga rączkę. Wszystko kwestia nastawienia. Tak samo syn, też nigdy nie było problemu z badaniem krwi. Jako pięciolatek na szczepieniu, na podanie zastrzyku zareagował uśmiechem, że to już i że prawie nie bolało. Ochoczo nadstawił drugie ramie wywołując zdziwienie u pani doktor i pani pielęgniarki. A wszystko to dlatego, że wiedział iż będzie bolało. Tak samo nasze pobyty w szpitalu przechodzimy bez płaczu. Łucja wie, że musi być zbadana, że jest chora. Także przed wizytami u specjalistów, jasno tłumaczę dziecku, co dany lekarz będzie badał i jak. Wiadomo laryngolog zajrzy do gardła i ucha, neurolog popuka młoteczkiem po kolanach, itd. Świadome dziecko idzie na wizytę bez obaw i lęku, ale przede wszystkim wyrabia poczucie, że rodzicom można ufać, że zawsze jest tak jak mówią. Nie zawsze wiem, co się będzie działo na wizycie, zwłaszcza, gdy odwiedzamy jakiegoś specjalistę pierwszy raz, ale wtedy mówię o tym otwarcie, że nie wiem. Jeśli mogę dziecko zapewnić, że nie będzie bolało, to zapewniam. Jeśli nie, nie robię tego. Wczoraj z kolei byliśmy u stomatologa. U Łucji pojawiła się dziurka w zębie (niestety żelazo i depakina robią swoje), a Sebastian miał jedną plamkę do czyszczenia. Ponieważ trudno było mi ocenić, jak głęboko pani dentystka będzie musiała małej czyścić zęba, już na kilka dni przed wizytą rozmawialiśmy o możliwym znieczuleniu, że pani może czasem chcieć dać zastrzyk, itd. Na szczęście okazało się, że to niewielka zmiana, obyło się bez znieczulenia i w kilka minut było już po zabiegu, ale dzieci siadały na fotel z uśmiechem, a z jeszcze większym z niego zeszły. Jednakże kilka dni wcześniej, gdy byliśmy jedynie na przeglądzie jamy ustnej, z gabinetu stomatologicznego wyszedł zapłakany, przerażony chłopiec mniej więcej w wieku 8-10 lat. Pierwsze, co powiedział do mamy to to, że obiecała, że nie będzie bolało. A najwyraźniej go bolało… Miał podane znieczulenie i czekał aż zadziała, ale przerażenie w jego oczach, aż mnie wprowadziło w lekkie zdenerwowanie. Okazało się, że mama powiedziała mu, że pani tylko będzie wodą płukać zęby i że to nie boli. Ubytek był jednak dość spory i potrzebne było znieczulenie. Myślicie, że to dziecko pójdzie następnym razem chętnie do dentysty? Ja w to bardzo wątpię…

Śmierć – trudna sprawa…

Jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci, by go nie przerazić? To proste, dostosuj przekazaną wiedzę do wieku dziecka. Niestety śmierć jest naturalnym etapem życia i trzeba dziecko z nią oswoić. Czasem odchodzą nasi bliscy, czasem jest to ukochany zwierzak. Nie można okłamywać dziecka. Słyszałam kiedyś, jak kuzynka mówiła synkowi, że babcia śpi i nie można jej odwiedzać. Długo nagabywał, by jednak się z nią zobaczyć, a odkrywszy prawdę nie potrafił się z tym pogodzić. Ja nie nakłaniam, by mówić dzieciom całą prawdę, że ciało zmarłego się zakopuje, itd. Choć moje dzieci są tego świadome. Wiedzą dlaczego tak się robi i bardzo wierzą w to, że ci co od nas odeszli są teraz aniołkami. Najłatwiej dziecku wytłumaczyć śmierć na przykładzie zwierząt. Przecież nietrudno natknąć się na martwego robala, ptaka czy mysz. Warto dziecku pokazać, choć może to być dla niego szokujące. Moje dzieci niejednokrotnie urządzały pochówek myszy czy ptaku przyniesionemu przez kota. Było im żal, czasem nawet sytuacja wywołała łzy. Gdy musieliśmy uśpić naszego kota, były tego świadome. Pożegnały się z pupilem i życzyły mu słodkich snów. Sebastian nawet przytulając go, wyszeptał: ,,już nie będzie cię bolało”, wywołując tym samym lawinę moich łez. Teraz przyszło nam zmierzyć się z porażka próby uratowania malutkiego zajączka, też było ciężko, tym bardziej, że zajączek był naprawdę słodki i dzieci go pokochały. Często rozmawiamy o śmierci. Czasem dzieci martwią się o swoje prababcie i pradziadka, bo dostrzegają starość w ich ciele. Nie raz pytali mnie czy babcia umrze, bo ma takie pomarszczone dłonie. Najłatwiej odpowiedzieć, że każdy z nas umrze. Czasem może to u dziecka wywołać lęk, ale warto o tym rozmawiać i oswajać z tym dziecko. Opowiadać o wypadkach, o tym dlaczego trzeba na siebie uważać. Sebastian bardzo przeżywał napady Łucji, trochę było w tym naszej winy, bo odsyłaliśmy go w trakcie napadów do babć, a one też bardzo przeżywały napady ukochanej wnuczki. Teraz już podchodzimy do tego z dystansem, ale też dużo tłumaczyliśmy dzieciom i naszym bliskim. Jesteśmy przygotowani, wozimy ze sobą lek przerywający napad i otwarcie mówimy o chorobie, bo ona jest i nie można tu nikogo oszukiwać, zwłaszcza dzieci.

Skąd się bierze mięso?

Ostatnio na fan page pani Doroty Zawadzkiej rozpętała się dyskusja po tym, jak mama 7-latka napisała z pretensjami, bo dziecko po zajęciach ze sławną panią psycholog zapytało o pochodzenie mięsa. Serio, 7-letnie dziecko nie wiedziało skąd się bierze mięso, a gdy się dowiedziało, odmówiło jego spożywania. Nie potrafię sobie jakoś wyobrazić tej sytuacji, bo u nas taka wiedza przekazana była dzieciom już dawno temu. Zresztą od małego towarzyszyły mi w trakcie robienia zakupów, więc przyszło to naturalnie. Do niedawna też byliśmy posiadaczami trzech kotów, obecnie zostały dwa, które często znoszą swoje zdobycze do domu. Dzieciom niejednokrotnie było żal zjadanej myszki czy ptaszka, ale taka jest natura i trzeba to dziecku wytłumaczyć. Oczywiście kiedy kot przyniesie żywe zwierzątko, to najczęściej mu je odbieram, bo niejednokrotnie po zabawie kończącej się śmiercią ofiary, kot porzuca swoją zdobycz. Moje dzieci nie mają problemu z jedzeniem mięsa, ja też nie. Gdyby jednak zadecydowały inaczej, uszanuję ich decyzję. Myślę jednak, że najwięcej wstrętu do mięsa u dzieci, gdzie wszyscy domownicy jedzą mięso, bierze się z wcześniejszej niewiedzy, gdy dziecko nagle odkrywa brutalną prawdę. Wielu problemom tego typu można by uniknąć, gdyby dziecko było uświadomione w czas. Prawda jest zawsze lepsza niż kłamstwa, które i tak kiedyś wyjdą na jaw.

Tatuś cię nie kocha…

Inną kwestią jest fakt, że często dorośli kłamią specjalnie. Często poprzez ukrywanie prawdy lub celowe kłamstwa manipulują uczuciami dziecka. Miałam okazję słyszeć, jak mama po rozwodzie z ojcem dziecka, wbijała dziecku do głowy, że ,,tatuś cię nie kocha”. Prawda była inna, ojciec dziecka bardzo zabiegał o częste kontakty z dzieckiem i bardzo zależało mu na dobrych relacjach. Jak mówi stare przysłowie ,,kłamstwo ma krótkie nogi” i w tym przypadku prawda szybko wyszła na jaw, a matka straciła na tym najwięcej. Dziecko straciło do niej zaufanie, na którym tak bardzo jej zależało. Czasem jednak relacje pomiędzy dorosłymi są naprawdę trudne i nie w sposób przedstawić je dziecku zrozumiale. Wtedy warto nie mówić prawdy do końca lub powiedzieć jedynie tyle, by nie zranić uczuć dziecka. Czasem w życiu bliskich dziecka pojawia się choroba, która nie daje dobrych rokowań. Tu też nie musimy mówić całej prawdy dziecku. Możemy z dzieckiem rozmawiać o chorobie, o śmierci, ale jeśli my nie mamy już nadziei na wyzdrowienie, nie zabierajmy jej dziecku.

Prawda ma ogromną wartość!

Jeśli jeszcze nie wierzysz, że warto mówić dziecku prawdę, trudno będzie mi Ciebie przekonać. Dla mnie prawda ma wyjątkową wartość i wolę poznać najboleśniejszą prawdę, niż być karmiona super kłamstwem. Ponadto miejmy na uwadze także to, że dziecko przyzwyczajone do kłamstwa i ciągłego oszukiwania, samo też będzie uciekać od prawdy, jeśli nie będzie mu wygodna. Mam jednak nadzieję, że dla Was prawda ma równie ważną wartość w życiu i również nie oszukujecie swoich dzieci, ciesząc się tym samym ogromnym zaufaniem swoich pociech.