Kto przynosi dzieci?
W życiu każdego rodzica przychodzi taki etap, że pociecha zapyta go „kto przynosi dzieci”? Co niektórzy jawią sobie ten moment niczym scenę z mrocznego horroru. Maluch wyłania się niespodziewanie zza oparcia fotela na ustach niosąc złowieszcze pytanie. Wielu rodziców sięga wtedy po mądre książki i podejmuje trud przekazania maluchowi reakcji zachodzących w przyrodzie. Inni podchodzą do tematu bardzo kreatywnie i w odpowiedzi ofiarują dziecku bajeczkę pełną magii, brokatu i ewentualnie niskolotnych bocianów. Ci ekstremalnie wyluzowani śmią ściemniać malucha, że znaleźli go w kapuście. A Wy jaką macie odpowiedź na pytanie „kto przynosi dzieci”?
Dzisiejszy post przeczytajcie z przymrużeniem oka, z przymrużeniem dwóch się nie da – próbowałam 😉
Kto przynosi dzieci?
Moje dzieci na szczęście nie zadają takich trudnych pytań, a wszystko dlatego, że sprawę załatwiliśmy dość brutalnie już jakiś czas temu. Któregoś dnia posadziliśmy dzieci na kanapie i przedstawiliśmy im wszystkie możliwe opcje pojawiania się dzieci na świecie. Każdy wybrał sobie wygodną dla niego tezę i póki co się tego trzymamy. No bo teoretycznie dzieci mogą być przecież produkowane w fabryce i roznoszone przez bociany. A że ktoś tam znalazł dziecko w kapuście? No ba, wypadki przy pracy zdarzają się i najlepszym. Może bociek wygrzał dzióbkiem w jakąś twardszą chmurkę, a bobas spadł szczęśliwie w kapustę? Pytanie, choć z grupy niewygodnych, istnieje jednak tyle możliwości zaspokojenia dziecięcej ciekawości, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Sposób na biologa
Jeśli nie masz ochoty się zbytnio wysilać i wprowadzać pociechę w szczegóły ludzkiej fizjologii, sprawdzi się u Ciebie sposób na biologa. Na pytanie dziecka robisz wielkie oczy, po czym szybko uświadamiasz dziecko, że nikt na świecie nie wyjaśni mu lepiej tego zagadnienia niż… I tu w zależności od wieku dziecka i aktualnie pobieranej edukacji wstawiasz: pani przedszkolanka/pani od biologii/pani od przyrody. Jesteś niesamowitym pechowcem, jeśli Twoje dziecko ma na przykład pana od biologii, a nie panią! Istnieją bowiem poszlaki, które wskazują, że panowie nauczyciele szybko odeślą Twoją pociechę z pytaniem do Ciebie. Mało tego, podsuną mu także kilka innych, równie niewygodnych pytań.
Sposób na bociana
Jeśli z natury jesteś leniem, należy maluchowi sprzedać bajeczkę o ciężko harujących boćkach. Jest to najłatwiejsza do udowodnienia wersja odpowiedzi na pytanie „kto przynosi dzieci”. Łatwiej wybrać nie można było. Sadzasz malucha przed telewizorem i włączasz krótkometrażowy film z 2009 roku „Zaburzenie częściowe” („Partly Cloudy”). Pięć minut bajki i masz problem z głowy. Jeśli trafił Ci się bardziej dociekliwy gagatek, który śmie powątpiewać w Twoje zapewnienia, robisz mu trochę dłuższy seans. Tym razem niedowiarek ma godzinę i dwadzieścia siedem minut na swoje przemyślenia. Zapewniam, że po tym czasie wszystko odpowiednio po tentegowuje mu się w głowie. Mowa oczywiście o rewelacyjnej bajce „Bociany” z 2016 roku. Warto obejrzeć z dzieckiem, bo bajka odpowiada też na wiele innych poważnych pytań, które dziecko może zadać niebawem, na przykład jak się robi batyskafy. Bajka niesie też ważny przekaz, który mógłby być wykorzystany w akcji #KochamZapinam.
Sposób na listonosza
Ten sposób był przeze mnie polecany jeszcze niedawno wszystkim znajomym, którzy borykali się z trudnymi rozważaniami swoich dzieci nad poczęciem człowieka. Kto przynosi dzieci? Proste – listonosz, tudzież kurier, jeśli paczka większa gabarytowo. Niestety to wytłumaczenie straciło trochę na mocy, kiedy się okazało, że znajomej listonosz nie przyniósł, lecz zrobił dzidziusia. Od tego czasu obstaje przy tym, że bobasy przyjeżdżają do przyszłych rodziców taksówką. Mało tego mam niezbite dowody, że tak jest, a niedowiarków odsyłam do rewelacyjnej bajki „Dzieciak rządzi”. W bajce pokazana została cała taśma produkcyjna, więc z pewnością nawet najbardziej dociekliwe brzdące znajda odpowiedź na nurtujące je pytania.
Sposób na kapustę
Od wieków dzieciom mówi się, że znajduje się je w kapuście. Ma to większy sens, biorąc pod uwagę, że bociany pod koniec lata odlatują do ciepłych krajów. Jesienią produkcja małych berbeci przeniesiona jest w kapustę. O ile naiwne maluchy może i łykną naszą bajkę, tak te starsze i bardziej kumate, za nic nie dadzą się wrobić. Niestety sposób na kapustę jest jedną z najtrudniejszych prób odpowiedzi na pytanie skąd się biorą dzieci. Wybierają go jednostki ambitne, lubiące wyzwania i zadania praktycznie niewykonalne. Nie ma tu żadnych pomocy edukacyjnych w postaci bajki (swoją drogą ktoś mógłby temat pociągnąć) i trudno znaleźć dowody na podtrzymanie tej hipotezy. Ponadto bardzo łatwo może dojść do tragedii. Niektóre dzieci jedząc bigos dokonują makabrycznego odkrycia! Mięso…
Jeśli jednak porwaliście się z motyką na księżyc i utknęliście w punkcie bez wyjścia, zawsze możecie próbować zgrabnie i elegancko wymanewrować z kapusty w bociany. Wtedy opowiadamy z przejęciem o przypadkach zderzeń wspaniałych ptaków z samolotami. Nie zapomnijcie dodać, że maluszki zabezpieczone są na tą ewentualność i posiadają spadochrony oraz specjalny system nawigacyjny kierujący rozbitka prosto w kapustę. Grunt to zachowana powaga.
Kto przynosi dzieci?
Jak widzicie, nie taki diabeł straszny, jak go malują (bez makeupa to i ja straszna bywam). Teraz wystarczy wybrać jeden ze sposobów, przećwiczyć, przygotować ewentualne materiały dydaktyczne i czekać, aż pociecha zada pytanie. Pamiętajcie jednak, że jeśli pytanie nie padnie do 15-16 roku życia, warto zweryfikować wiedzę dziecka i sprawdzić, jaką bajeczkę spróbuje nam sprzedać 😉