Niedzielny spacer
Na niedzielny spacer wybraliśmy się do pobliskiego lasu. Pogoda była piękna. Termometry wskazywały 20 stopni, chociaż w lesie ze względu na wilgotność, temperatura odczuwalna była znacznie niższa. Dzieci biegały jak szalone. Radości nie było końca. Niestety nasz miły, spokojny odpoczynek zakłócił nowy „znajomy” mojego synka. Pan Kleszcz…
Chyba nie zliczę, ile to razy byliśmy w lesie z dziećmi. Nigdy nie zdarzyło nam się spotkać kleszcza, a tym bardziej mieć go na sobie. Także w niedziele doznałam małego szoku, gdy zauważyłam spacerującego po ręce synka pasożyta. Czym prędzej usunęłam paskuda, ale świadomość, że moje dziecko zostało zaatakowane przez to robactwo popsuła nam humory. Szybko udaliśmy się do domu, bo skoro trafił się jeden, może być ich więcej. Na szczęście żadnych innych kleszczy nie znaleźliśmy ani u dzieci, ani u siebie. Cieszę się, że zauważyłam go, zanim zdążył ukąsić synka. Jednakże cała ta sytuacja skłoniła mnie do rozważań nad szczepionką zapobiegającą kleszczowemu zapaleniu mózgu (więcej TU). Z jednej strony nie jestem za szczepieniem „na wszystko”. Z drugiej ryzyko istnieje, tym bardziej, że jesteśmy aktywną rodzinką i lubimy wypoczywać na łonie natury. Macie jakieś doświadczenia w tym temacie? Serdecznie zachęcam do podzielenia się swoimi przemyśleniami czy doświadczeniem.
Pozdrawiam