Obudź w sobie dziecko
Zastanawialiście się kiedyś, jakby to było, gdybyśmy przez całe życie byli dziećmi? Nigdy nie wydorośleć, żyć beztrosko, bez problemów? Z pewnością co niektórym przypadłaby taka wizja do gustu 😉 Ostatnio dostrzegam w sposób dosadny, jak moje dzieci rosną. Sebastian lada moment pójdzie do zerówki, a ja pytam kiedy ten czas przeminął. Przecież niedawno uczył się raczkować. Dziś mam w domu małego mężczyznę, gotowego bronić mamę i siostrę przed smokami lub innymi potworami. Łucja niedawno mieściła się w dłoniach, a dziś ma własne zdanie na każdy temat.
Trochę mi żal, że ten czas tak szybko ucieka, że Sebastian już musi iść do szkoły, że zaczną się obowiązki… Chciałabym by moje dzieci mogły się jak najdłużej cieszyć beztroskim dzieciństwem, ale to niemożliwe. Każdy z nas musi wydorośleć, brać za siebie, ale także i innych, odpowiedzialność. To nieuniknione. Jednak od czasu do czasu warto obudzić w sobie dziecko, to beztroskie, radosne i tą radością zarażać wokoło wszystkich…
Kto powiedział, że my rodzice musimy być zawsze poważni? Kto powiedział, że nam nie wypada poszaleć z dziećmi? Ja wręcz uważam, że to mój obowiązek. Dlatego w ostatnim czasie walczymy z latawcami. Serio walczymy, bo latać zbytnio nie chcą, a jak już wzbiją się w górę, to potrafią uciec nam w przestworza. I gdyby ktoś spytał, kto ma z tego większą frajdę: dzieci czy matka, musiałabym się mocno zastanowić, bo ciężko stwierdzić 😉 Pewnie wymigując się od odpowiedzi powiedziałabym , że kotka, bo ta z kolei próbowała nam każdy latawiec unicestwić 😉 Przecież się nie przyznam, jaką frajdę miałam 😉
Wiem jednak, że tego potrzebują moje dzieci: radości, beztroski… Tego, by nasze dorosłe problemy były dla nich odległe i niedostępne. By nasze zmęczenie ich nie dotykało, a zły humor nie dotyczył. Brak sił był tylko fikcją, a nasze rozżalenie czymś niewyobrażalnym. Dlatego, gdy mam zły dzień lub po prostu problemy nawarstwiają się w liczbie niepokojącej – budzę w sobie dziecko, by dzieci nie obarczać nie zawsze kolorową dorosłością…