Rozpal w sobie ogień
Ogień – żywioł trudny do okiełznania. Zarówno ten płomień, który obraca wszystko w popiół, jak i ten, który płonie w naszych sercach… Ogień – symbol Boga i zarówno piekła i szatana, miłości i nienawiści, ciepła i zagłady… Symbol domowego ciepła, światła, bezpieczeństwa. Symbol wieczności i kresu… Ogień – sprawca wielu kataklizmów, zniszczeń, spustoszenia, ale także pożądany efekt ludzkiego starania, przełomowe odkrycie ludzkości, a może nawet warunek jej przetrwania… Ogień to żywioł wyjątkowy, siejący strach, ale także bardzo pożądany. Zwłaszcza ogień palący nasze serca. Żar, któremu nie można pozwolić zgasnąć. Płomień, który trzeba nieustannie podsycać…
W dzisiejszych czasach ludzie mają bardzo mało czasu dla siebie. Nierzadko mijają się w drzwiach, jedno wraca z pracy, drugie właśnie do niej wychodzi. Zmęczenie, zdenerwowanie, stres, nieustanne problemy życia codziennego gaszą ogień pożądania, płomień miłości. Coraz rzadziej ludzie mają ochotę i przede wszystkim czas i możliwości, by przystanąć, by się zatrzymać, by znów zapłonąć świeżym płomieniem…
Czasem tak niewiele potrzeba, by domowe ognisko zostało zagaszone na zawsze. Ogień musi się ciągle posilać, trzeba go ciągle karmić. Tak samo miłość wymaga stałego podsycania. O domowe ognisko trzeba dbać, trzeba je chronić. Wiedzieli to już nasi przodkowie, dla których ogień był warunkiem przetrwania. Tak samo w rodzinie, miłość jest warunkiem jej istnienia.
Jak więc rozpalić w sobie ogień? Jak sprawić, by żar nie przestawał się tlić w natłoku codziennych problemów? Jak pogodzić pracę, opiekę nad dziećmi, domowe obowiązki z podsycaniem ognia w nas samych i w naszych partnerach?
Nie jest to proste.
Wyobraźmy sobie ogień tlący się w domowym kominku… (Moje marzenie kominek w salonie – obudowy kominkowe są teraz takie piękne). Wymaga dużo pracy, wiedzy, a także stałego dokładania drewna do paleniska, by płomień nie wygasł. Najpierw trzeba jednak rozpalić ognisko. Wystarczy iskra, by płomień namiętnie pożerał podany mu opał. Tak samo bywa z miłością – wystarczy iskra i zakochujemy się na zabój.
Pierwszy płomień jest najbardziej intensywny, szalony, żarłoczny… Podobnie bywa z uczuciami, są intensywne, silne, nieposkromione… Później ognisko tli się spokojnie. Trzeba jednak stale nad nim czuwać, stale o nie dbać, dokładać drewna, by je utrzymać. Tak samo jest z miłością. Gdy zaniedbujemy drugą osobę, uczucia stopniowo wygasają…
Czymże jest nasze przykładowe „drewno”? To zwyczajne gesty, słowa, zach0wania, które rozniecają żar naszego uczucia. Wystarczy czasem przygotować kolacje dla drugiej osoby, czy podać śniadanie do łóżka w wolny poranek. Czasem wystarczy rozmowa, okazanie zainteresowania, okazanie troski czy zwyczajnie „kocham cię” wyszeptane na dzień dobry. To drobne gest, które mówią nam „pamiętam o tobie”, „tęsknie”, „brakuje mi ciebie”. Tak trudno dziś o czas dla siebie, o rozmowę o czymś innym niż problemy życia codziennego. A przecież tak naprawdę to nic wielkiego…
Aby w kominku ogień tlił się równomiernie, nie dymiło się, nie wygasał, trzeba od czasu do czasu wyczyścić palenisko. Tak samo w związku. Czasem trzeba oczyścić atmosferę. Wyrzucić z siebie negatywne emocje, porozmawiać o oczekiwaniach, o potrzebach, ustalić pewne rzeczy. Kłótnie są nieuniknione i choć na chwilę nasz ogień wygasa, jeśli będziemy się starać zapłonie na nowo ze zdwojoną siłą.
Ogień to potężny żywioł, jednak miłość w niczym mu nie umniejsza. Zarówno z ogniem, jak i z miłością, musimy postępować delikatnie, z rozwagą i umiarem, bo w przeciwnym razie możemy się poparzyć. Trzeba pamiętać, że chwila nieuwagi może prowadzić do tragedii. Wyobraźmy sobie ogień pozostawiony sam sobie, bez kontroli… Dlatego tak jak ważne jest zabezpieczanie kominka, tak ważne jest dbanie o bezpieczeństwo w związku…
Ogień ma jednego wroga – wodę… Miłość z kolei wrogów ma wielu. Poczynając od braku czasu, czułości, kończąc na oszustwach, braku szacunku, niewierności czy przemocy. Czasem nieświadomie sami zabijamy uczucie, brakiem zaufania, ciągłymi pretensjami, oskarżeniami. Czasem miłość umiera sama, wypala się jak porzucony płomień…
Dopóki tli się żar – bije ciepło… Dopóki podsycane jest uczucie – kwitnie miłość… W ogniu jest coś jeszcze nadzwyczajnego – namiętnie tańczące płomienie są jak pary kochanków w miłosnym uniesieniu. Uwielbiam patrzeć w ogień. W ten spektakl światła i iskier… Marzy mi się własne palenisko w domu w marmurowej obudowie kominkowej, które ogrzewałoby cały dom. Marzy mi się obszerny fotel tuż obok, bym owinięta w koc mogła oddać się ulubionej lekturze… Jednak ciepło, które znajduję w ramionach męża jest przyjemniejsze, bezpieczniejsze i przede wszystkim jest tylko moje…