W Nowym Roku będę marzyć…
Wkraczam w Nowy Rok bez konkretnego planu na życie (a może mam ich tak wiele, że nie potrafię ich sprecyzować), bez noworocznych postanowień (mam raptem stos kartek z cichymi nadziejami), bez wyznaczonych celów (jest ich zbyt wiele)… Miniony rok był dla mnie łaskawy. Pomimo wielu problemów, wielu trosk, nie szczędził mi radości. Tyle miałam planów, tyle postanowień, niektóre zrealizowałam, inne straciły swoją wartość, niektórym nie podołałam lub brakło mi odwagi… W ten rok wkraczam lżejsza o te wszystkie postanowienia, cele… Mogę wszystko, ale nic nie muszę… Pragnę tak naprawdę tylko jednej rzeczy: zdrowia dla mojej rodziny, resztę wypracuję sama… Nie znaczy to, że nie będę robić nic, będę! Będę marzyć! Zresztą robię to każdego dnia…
Marzenia są moją ucieczką, moją ostoją, mojej duszy odbiciem… Marzenia napędzają mój zegar życia. Pozwalają wykorzystać każdą chwilę jak najlepiej. Dają siłę, dają moc, która pozwala mi się podnieść, gdy upadam. Są szalonym wiatrem, który popycha mnie do przodu. Marzenia są mą odwagą, wystarczy na moment zamknąć oczy, by przestać się bać. Są najlepszą częścią mnie….
Marzę, gdy wieczorem zamykam oczy. Marzę, gdy usypiam dzieci… Patrzę na ich spokojne buzie, czuję, jak mocno wtulają się we mnie, marzę, by nigdy to się nie skończyło… Dzieci są moim największym marzeniem, które się spełniło. Największym moim skarbem, mym sensem życia i największą radością. Dzięki nim wiem, że marzenia się spełniają…
Każdy mój najmniejszy sukces to nowe życie dla jednego z moich marzeń. Każdy krok do przodu, każdy szczęśliwy dzień to moje zrealizowane marzenia. Jedne są mniejsze, inne ogromne. Niektóre na wyciągnięcie ręki, inne odległe, ale wszystkie moje…
Więc marzę… Marzę każdego dnia i każdego dnia robię wszystko, by swe marzenia spełniać. Bez planu, bez celu, bez większego sensu rzucam się w wir marzeń. Korzystam z każdej okazji, by realizować kolejne z nich. Nigdy nie wiadomo, kiedy znów los będzie mi tak sprzyjał. Nie czekam na lepszy moment, nie liczę, że później będzie lżej. Działam. Być może teraz muszę włożyć więcej wysiłku, być może później przyszłoby mi to łatwiej, ale ja nie chcę dłużej czekać.
Nie chce obudzić się pewnego dnia z głową pełną marzeń, których nie zrealizowałam, bo czekałam zbyt długo. Nie chce stracić więcej czasu. W tamtym roku zbyt wiele go straciłam. Na planowanie, na dopracowywanie szczegółów… Na realizacje brakło mi już sił i odwagi, bo bałam się wszystko zepsuć. W ten rok wchodzę z głową pełną pomysłów. Nie narzucam sobie tempa, nie kalkuluje, nie stawiam sobie celów. Nie ustawiam sztywnych terminów, których i tak się później nie trzymam. Tym razem daję się ponieść marzeniom…
Zastanawiałam się ostatnio skąd ludzie nieuleczalnie chorzy czerpią swą siłę, by realizować marzenia? Ich siła tkwi w braku czasu. Wiedzą, że ich dni są policzone, szanują każdy z nich. Korzystają z każdego momentu, z każdej sekundy… Tak wiele razy zdarzyło mi się użalać nad sobą, tak wiele razy narzekać na swój los… Tak wiele razy zamiast wstać i zacząć działać, wolałam się poddać. Jak wiele czasu zmarnowałam na złoszczenie się na los, na walkę z wiatrakami? Dużo…
Długo dojrzewałam do tego. Długo nie potrafiłam wydobyć z siebie tej siły. Długo brakowało mi odwagi… Pomimo wielu niepowodzeń, pomimo bólu i łez, jestem dziś szczęśliwa, bo udało mi się przekroczyć granice, które do niedawna były dla mnie nie do przebycia. Uwierzyłam w siebie, w swoje możliwości. Dziś wiem, że to jak widzimy świat zależy jedynie od nas. To my wyznaczamy sobie granice i my możemy je zburzyć. To, co kiedyś wydawało się niedostępne, dziś może być w zasięgu naszej ręki. Dlatego jeśli o czym marzysz, nie poddawaj się. Granice nie istnieją…
Czasem marzenia są tak odległe, że tracimy wiarę w to, że nam się uda. Czasem życie nas tak przytacza, że się poddajemy, że rezygnujemy z marzeń. Czasem udaje się nam pogodzić z porażką, zapomnieć choć na chwilę… Jednak od wielkich pragnień nie da się uciec, one cały czas drzemią w nas. Cichym westchnieniem przypominają o swoim istnieniu. Są jak nieproszony gość, którego chcemy się jak najprędzej pozbyć. Są jak natrętne myśli…
Czasem sami zabijamy nasze marzenia. Wybieramy inną drogę, podejmujemy decyzje, które nam uniemożliwiają realizacje marzeń. Ja nie potrafię odrzucić swoich marzeń. Zbyt długo je hodowałam… Zbyt wiele wysiłku włożyłam w dążenia do ich spełnienia, by się poddać. Te, które zatraciłam, które przegrałam z życiem, wciąż we mnie tkwią, trącając mnie czasem boleśnie…
Wkraczając w Nowy Rok chcę zapomnieć o wszystkich niepowodzeniach, o wszystkich niespełnionych marzeniach, których realizacja jest już nie możliwa. Chcę w ten rok wkroczyć lżejsza o cienie przeszłości, które uparcie włażą mi na barki. Wielu spraw nie uda mi się zamknąć, choć bym bardzo chciała. O wielu rzeczach nie da się zapomnieć, ale będę się starać. Chcę żyć tu i teraz, nie wracać do tego, co było…
Wszystkie troski, przykre doświadczenia, wylane łzy już spakowałam do pudełka z napisem „przeszłość”. Nie chce tam wracać, otwieram się na nowe. Jestem gotowa, by wziąć na siebie kolejne wyzwania, by doświadczać nowych doznań…
Wchodzę w ten rok z czystym sumieniem. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Z wielką ufnością podążam w nieznane, wierząc, że tym razem się uda…
Nie oczekuję wiele, nie mam wygórowanych pragnień i choć bujam czasem w obłokach, me marzenia są realne. Nie marzę o wili z basenem, o podróży dookoła świata… Cieszy mnie każdy kolejny dzień z bliskimi u boku, każdy uśmiech moich dzieci… Drobne sukcesy dają mi wiarę, że może się udać. Całą swą energię wkładam w to, co dla mnie najważniejsze, w to co dla mnie najdroższe, reszta realizowana jest przy okazji…
Im więcej cieszą mnie drobne rzeczy, tym częściej przydarzają się te większe. Dlatego w tym roku skupiam się na tych małych szczęściach, które dają mi siłę do zmierzenia się z tym, co trudniejsze…
Mam wiele pragnień, które ciągle odkładam „na potem”. Zawsze coś innego jest ważniejsze, zawsze jest nieodpowiedni moment. W tym roku mówię DOŚĆ! Tym razem moja kolej. Tym razem moje marzenia będą priorytetowe. Niech teraz inni czekają.
Podobno po trzydziestce zmienia się myślenie… Jeszcze do niedawna nie chciałam w to wierzyć, ale najwyraźniej to prawda. Miniony rok był dla mnie przełomowy, jeśli chodzi o moje poczucie własnej wartości. W końcu uwierzyłam w siebie, zaczęłam dostrzegać w sobie zupełnie inną kobietę. Zrozumiałam, że „chcieć znaczy móc”…
Nie bój się realizować swoich marzeń. Nie odkładaj ich na później. Działaj! Twój czas jest ograniczony – marzenia z kolei to worek bez dna, nie jesteś w stanie wyczerpać całego zapasu. Gdy zrealizujesz jedno, pojawią się kolejne. Może bardziej śmiałe, może z lekka szalone…
Marz śmiało, lecz na marzeniach nie poprzestawaj. Działaj! Małymi kroczkami uparcie do celu. Nie zważaj na porażki, niech Cię nie zrażą. Niepowodzenia wpisane są w rzeczy wielkie. Są nierzadko zalążkiem nowej idei. Marz i nigdy nie przestawaj!
Może od dawna marzysz o czymś, ale brakuje Ci odwagi? Przeliczasz zyski i ewentualne koszty? Boisz się? Czasem trzeba zaryzykować. Czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę…
Historia zna wielu szaleńców, którym się udało. Którzy zdecydowali się zaryzykować… Tych, których lęk przerósł, też jest wielu, ale o nich historia milczy…
Nie szukaj lepszego czasu, korzystniejszych warunków. Nie trać czasu na misterne przygotowania. Posiadasz w sobie wystarczająco dużo siły, by zrealizować każdy swój cel. Jedyne, co musisz zrobić, to uwierzyć w siebie…
Zanim kolejny raz się poddasz – spróbuj jeszcze raz. Mam na koncie wiele porażek, wiele niepowodzeń. Każde kolejne uczy mnie czegoś nowego i zamiast podciąć mi skrzydła – popycha mnie śmiało do przodu…
I chociaż będzie trudno. Chociaż nie raz przyjdzie mi zmierzyć się z porażką – będę marzyć! Choć czasem braknie sił, będą łzy – nie poddam się!
By kiedyś siedząc w bujanym fotelu w ogrodzie pełnym bzów powiedzieć „a jednak się udało”…