Rzeczywistość mamy,  Strona Główna,  Wokół zdrowia

Autyzm – pewna historia…

Za oknem szalał deszcz, rzucając obojętnie kroplami o szybę. Każda toczyła się pośpiesznie… – Już nie pamiętam kiedy ostatnio była taka spokojna, skupiona – powiedziała Anka. Przyglądała się wędrującym kropelką, tak jakby była to najbardziej fascynująca rzecz na świecie. Być może w jej świecie tak właśnie było…

Na niebie pojawiła się tęcza i wywołała jej płacz. Krople stanęły w miejscu, zgubiły swój równomierny rytm. Długo nie mogła się uspokoić, aż w końcu zaczęła układać klocki, tak jak zawsze zresztą. Anka osunęła się z ulgą na fotel. – Teraz z godzinę jej nie będzie – powiedziała.

Gdy poznałam Ankę, nie mogłam zrozumieć o co jej chodzi. Ciągle narzekała, że jest zmęczona, że nie ma już sił, choć jej córeczka wydawała się być najgrzeczniejszym dzieckiem na świecie. Podczas, gdy mój syn roznosił mieszkanie z dzikimi okrzykami w tle, jej córeczka całe dnie była cichutko i układała klocki najczęściej. Nasze dzieci były w podobnym wieku, ja zmagałam się z wulkanem energii, a ona z zamkniętą w sobie królewną…

– Nie zrozumiesz mnie – powiedziała pewnego dnia. Ze łzami w oczach zaczęła opowiadać wszystko, naprawdę wszystko… Opowiedziała mi o swoim bólu, złości, o poczuciu, że zawiodła. – Ona nigdy nie przytula się dobrowolnie, wiesz jakie to trudne? Jako niemowlę nie uśmiechała się do mnie, nie wyciągała raczek w moim kierunku, nie potrzebowała pieszczot, noszenia czy choćby mojej obecności. Myślałam, że jestem złą matką, że mnie nie kocha… – powiedziała przez łzy, a mi serce pękło… Już wiedziałam dlaczego tak dziwnie patrzyła na mnie i moje dzieci, które wręcz dusiły mnie podczas wspólnych zabaw, dlaczego miała łzy w oczach, gdy rzucały pośpieszne „kocham cię mamo” i biegły dalej się bawić… Było mi strasznie przykro, nie wiedziałam już, czy na nasze spotkania zabierać swoje pociechy, nie chciałam sprawiać jej bólu… – Ona potrzebuje kontaktu z dziećmi – uspokoiła mnie, – choć i tak się z nimi nie bawi, jednak ukradkiem coraz częściej je obserwuje…

– Początki były naprawdę ciężkie, choć teraz też łatwo nie jest, tyle, że wtedy nie rozumiałam swojego dziecka, nie wiedziałam czym jest autyzm – zaczęła opowiadać. – Nie wiedziałam dlaczego płacze, gdy próbuję ją masować, dlaczego histerycznie krzyczy, kiedy inaczej pachnę… A to wszystko przez jej nadwrażliwość. Do tego pojawił się obsesyjny przymus niezmienności otoczenia, z którym walczyć jest mi trudno. Wszystko musi być na swoim miejscu, niezmienne, w idealnym w jej postrzeganiu porządku. To męczące, uwierz…

Nie raz widziałam, jak córeczka Anki układała klocki czy figurki zwierząt w jednym rzędzie. Zawsze tak samo. Pamiętam, jak Sebastian zabrał jeden klocek z szeregu, ten krzyk, rozpacz i uderzanie główką w ścianę. – Ostatnio coraz częściej agresje kieruję w innych, choć nadal potrafi gryź się po rękach, gdy coś dzieje się nie tak. Najgorsze jest to, że żadne tłumaczenia nie przynoszą skutków, ona nie czuje, że komuś robi krzywdę, nie rozumie tego. Jeszcze gdyby potrafiła powiedzieć, co czuje, co jest nie tak, ale ona niewiele mówi. Nie wiem też, na ile rozumie to, co my do niej mówimy. Często postrzegana jest przez obcych jako niegrzeczne, rozpieszczone dziecko, a ja jako zła matka, która nie radzi sobie z jej wychowaniem, ale ludzie nie wiedzą czym jest autyzm. Nie mam o to do nikogo pretensji, sama niewiele wiedziałam dopóki nas to nie spotkało… – po policzkach Anki spływają łzy, a ja tak naprawdę nie wiem, co powiedzieć…

Znam Ankę i jej rodzinę od kilku lat. Byłam z nią blisko, kiedy jej małżeństwo wisiało na włosku, bo problemy piętrzyły się w tempie ekspresowym, bo brakowało cierpliwości, zrozumienia, czasu, bo autyzm przewrócił ich cały świat do góry nogami i zburzył bajkę o szczęśliwym macierzyństwie. Widziałam nie raz, jak płacze, jak nie ma sił, choć za chwilę już z uśmiechem mówiła, że córeczka to najlepsza rzecz jaka ją spotkała w życiu… Dziś Anka jest już pogodzona z chorobą dziecka, lecz ciągle walczy o lepsze jutro swojej pociechy. Walczy najczęściej z ludźmi, którzy nie rozumieją…

Dziś Anka cieszy się z drobnych postępów swojej córeczki, jest szczęśliwą mamą i żoną. Wierzy w lepsze jutro i wciąż czeka, kiedy córeczka ją spontanicznie przytuli i powie „kocham cię mamo”….

 

A Ty, co tak naprawdę wiesz o autyzmie? Ile razy przyszło Ci ocenić po pierwszym wrażeniu?