Mój sen o rodzinie
Jako młoda dziewczyna często snułam marzenia o swojej przyszłości. Przez wiele lat moje fantazje wyglądały tak samo. Wiedziałam kogo chcę poślubić i często śniłam o naszej wspólnej perspektywie. Mój sen o rodzinie odkąd pamiętam był niezmienny – dwoje dzieci, koniecznie starszy, spokojny synek i młodsza rezolutna córeczka, dwa psy i my…
Nigdy nie wątpiłam w siłę marzeń, a teraz gdy przyglądam się naszej rodzince, wiem też, że marzeniami trzeba ostrożnie (trochę przesadziłam z tą rezolutnością córeczki i teraz muszę pokornie akceptować jej wyrazisty temperament 😉 ). Nie przypuszczałam jednak, że moje marzenia się spełnią tak w 100%, ponieważ nie miałam na nie większego wpływu. Co prawa niby można zaplanować płeć dziecka, ale u nas po prostu tak wszyło. Mogę śmiało powiedzieć, że wymarzyłam sobie rodzinkę.
Brakowało tylko psów…
Niedawno zrealizowałam także marzenie o posiadaniu dwóch psiaków. Gdy ja byłam młodsza, zawsze w naszej rodzinie były dwa psy i 2-3 koty. Wszystko się zmieniło, gdy kupiliśmy owczarka kaukaskiego, Cyrusa. Jako szczeniak trafił do nas, kiedy w naszym domu żył kundelek o imieniu Gizmo (niskopodłogowa, puchata kuleczka o wielkich uszach i wielkim sercu). Oba psiaki zaakceptowały się i wiodły szczęśliwe życie przez długie lata. Niestety po odejściu Gizma nie było mowy o nowym psiaku. 100 – kilogramowy kaukaz nie tolerował żadnych przedstawicieli swojego gatunku, za to przyjaźnie był nastawiony do wszystkich innych zwierząt, w tym dzikiego, ogromnego szczura, który podkradał mu jedzenie i naszych kotów. Po odejściu Cyrusa postanowiliśmy przygarnąć dwójkę rozrabiaków i dziś nie odstępują moich dzieci na krok…
Niedzielny spacer…
Weekendy staramy się całkowicie poświęcić naszej rodzince. Najczęściej, gdy pogoda dopisuje, a teraz już myślę, że będzie tak często, zbieramy się i jedziemy na wycieczki. Nie są to dalekie wyprawy. Często nie oddalamy się dalej niż 10-20 kilometrów od domu. Czasem jedziemy do pobliskiego lasu. Szukamy miejsc, gdzie możemy swobodnie spacerować, gdzie dzieci mogą pobiegać bez obaw, że wpadną pod samochód. Teraz dodatkowo bierzemy pod uwagę miejsca, gdzie psiaki będą mile widziane i będą bezpieczne. Gdy robi się cieplej pakujemy w auto turystyczne krzesełka dla dzieci, jednorazowego grilla, prowiant i torbę ubrań na wypadek zmiany pogody czy rożnych przygód, a od kiedy psiaki podróżują z nami, pamiętamy także o misce, wodzie oraz przekąskach dla nich i ruszamy w drogę. Spełniam wtedy mój sen o rodzinie…
Uwielbiam takie chwile, gdzie jesteśmy tu i teraz, kiedy nic innego się nie liczy, prócz nas. Kiedy możemy cieszyć się z drobiazgów, nie przejmować się niczym, po prostu być razem. Delektuje się wtedy każdą nawet niewielką przygodą i widzę, jak nasze dzieci także czerpią z tego radość. Nasz ostatni wypad był niesamowity. Pojechaliśmy zobaczyć rozlewiska Warty. Całe łąki były pokryte wodą przez pewien czas, a teraz woda wróciła w większości do koryta rzeki. Łąki nadal częściowo są pod wodą lub zamieniły się w błotne pola, ale tam gdzie woda znikła trawy ułożone są w specyficzny sposób. Jaką radość sprawiło dzieciom znajdowanie przejść tak, by nie zmoczyć butów. Psiaki też zadowolone, mokre, całe w błocie, ale szczęśliwe…
Mój sen o rodzinie…
I kiedy tak dziś patrzyłam na tych moich łobuzów, kiedy próbowałam uchwycić jak najwięcej chwil w kadrze, zdałam sobie sprawę, że nawet w moich snach nie myślałam, że mogę być taka szczęśliwa. To szczęście ma zapach błota i mokrej sierści, przemoczone buty i pełny kosz prania. To szczęście to także śmiech dzieci, ich radość i psoty, ale przede wszystkim czas, który spędzamy razem.
W codziennym biegu ciężko celebrować każdą chwilę, szczególnie, że wciąż brakuje nam czasu. Wierzę jednak, że każdy z nas jest w stanie wygospodarować jeden dzień lub chociaż kilka godzin w tygodniu i poświęcić go całkowicie rodzinie. Bez Facebooka, Instagram, Internetu… Bez złości, pośpiechu i wszystkich spraw, które są na wczoraj… Ty również możesz tego dokonać. Wystarczy uwierzyć w swój własny sen o rodzinie i go spełniać krok po kroku…